Kontrola jakości po produkcji w Chinach ma na celu inspekcję wyprodukowanego towaru, jeszcze przed wysyłką zamówienia do Polski. Nie opłacasz drugiej części za towar, dopóki nie masz pewności, że jest zgodny ze specyfikacją. Na ewentualne nieprawidłowości możesz reagować od razu, zgłaszając reklamację. Tym samym masz pewność, że do Polski trafia sprawdzony towar.
Załóżmy, że na wstępie negocjacji uzgodniłeś z dostawcą płatność: 30% zaliczki i 70% po produkcji.
Jest to najbardziej standardowy model rozliczeń i powinien pasować do 90% importów. Czasami dostawcy upierają się na 50/50% przy towarach typowo pod zamówienie, które mogą być trudne do dalszej odsprzedaży, jeśli ich nie odbierzesz. Zawsze staraj się kupować na zasadach 30/70%. Mniej ryzykujesz z góry, a przy tym dostawca ma motywację, żeby dopilnować produkcji. Inaczej Ty nie zaakceptujesz towaru, a on prawdopodobnie straci na tym zleceniu.
Gdy towar jest gotowy, mamy dwa stanowiska:
1. Dostawcy zależy, żeby niezależnie wyglądu i jakości towaru, jak najszybciej dostać swoje 70%.
2. Tobie zależy na pewności, że wszystko co zostało ustalone na początku, ma odzwierciedlenie w produkcie finalnym. Jeszcze zanim te 70% zapłacisz.
Co my robimy w takiej sytuacji, a czego Ty nie zrobisz?
Jeśli nie jesteś w stanie obecnie przylecieć do Chin lub zwyczajnie nie masz na to czasu, my jedziemy do dostawcy i sprawdzamy towar na miejscu, po produkcji. Zgodnie z Twoimi wytycznymi. Zrobimy zdjęcia, filmy, otworzymy opakowania, przeliczymy kartony. Stworzymy pełen raport ze sprawdzenia towaru.

Prawie wszystkie zlecenia sprawdzamy na miejscu w fabryce, jeśli jest ładowanie kontenera u dostawcy. Lub u nas w magazynie, jeśli konsolidujemy towar od większej liczby dostawców.
Sprawdzenie w fabryce jest robione przed płatnością 70%. Wtedy wysyłamy klientowi raport, masę zdjęć i filmów, a on finalnie decyduje, czy wszystko jest do akceptacji.
W imporcie od A do Z weryfikacja jest wliczona w pośrednictwo w imporcie z Chin. Możemy jednak tę usługę wykonać osobno, w ramach wsparcia cząstkowego. Nie realizujemy mikro zleceń, więc rzadko kiedy zdarza się towar, dla którego dojazd na sprawdzenie będzie na tyle drogi, że nie ma sensu tego robić.
Przykładem może być np. maszyna za 3000 USD, która mimo, że tak tania, jest opłacalna w imporcie z Chin. W takim wypadku raport i sprawdzenie zawyża koszty importu, które i tak są już wysokie, w stosunku do ceny maszyny. W tym przypadku, po uzgodnieniu z klientem wyjątkowo odpuścimy sprawdzenie na miejscu. Będziemy bazować na filmach i zdjęciach od dostawcy.
W pierwszej wersji one będą długości 10 sekund każdy. Trzęsącą się ręką, w półmroku. Ale po dłuższej „walce” i którejś wersji z rzędu, nakręcą je na tyle poprawnie, żeby można ocenić czy towar jest w porządku.
Czy nie wystarczą materiały od dostawcy?

Zadajesz sobie pytanie: po co pokonywać czasem bardzo duże odległości jadąc do fabryki, skoro dostawca wyśle Tobie zdjęcia i filmy?
Istnieje dość zasadnicza różnica w podejściu do oceny produktów. Jeśli dostawca na 1000 sztuk towaru będzie miał 400 wadliwych, to jak myślisz, które zdjęcie otrzymasz? To na którym widać 400 wadliwych towarów czy 600 idealnych?
Chyba nie potrzeba odpowiedzi na to pytanie.
Towar, który importujemy często nie jest do sprawdzenia sztuka po sztuce. Ze względu na ilość, dostawca wybrałby 10-20 sztuk i wysłałby nam zdjęcia oraz filmy do akceptacji.
Nie ma możliwości sprawdzić wszystkich, jedna po drugiej, np. 400.000 gumowych zabawek w kontenerze 40 HC, ani kilku milionów dysków papieru ściernego.
Ale wyciągając kartony losowo jest duża szansa, że trafi się na wadliwe produkty, jeśli takie są. Im więcej wadliwych znajdziemy, tym bardziej dokładnie sprawdzamy następne i kontrola jest dłuższa.
Inspekcje są bardzo ważną częścią importu i bez nich nie wyobrażamy sobie prowadzenia tylu zleceń z sukcesem.
Mamy dostawców np. szkła, ceramiki, oświetlenia LED, artykułów sportowych, od których zamówiliśmy już po kilkadziesiąt kontenerów towaru. Pomimo wszystko, każde kolejne zamówienie sprawdzamy.
Chińscy kontrahenci, bez kontroli, zazwyczaj nie będą przywiązywać uwagi do defektów.
Dostawca szklanych butelek wyśle nam pięćdziesiąt kontenerów tychże buteleczek. Nagle pięćdziesiąty pierwszy będzie miał skazę nie do akceptacji, wynikającą z błędu w maszynie/firmie. Zakręcana buteleczka będzie przeciekać. Jak sądzisz co zrobi chiński dostawca?

Naturalnym byłoby wyprodukować nowe, niezależnie od strat. Niestety Chińczycy mają inaczej. Oni by je zapakowali, wysłali, a finalnie udawali zdziwionych. Później relacje się psują. Dostawca, nawet jeśli da nowe butelki, nie będzie chętny zwrócić za transport i cło. Ty zostajesz bez towaru nadającego się do użytku. Nawet jeśli finalnie nie stracisz – bo będzie dla niego zbyt kosztownym zaprzestać z Tobą współpracy i dostarczy nowy towar – to niesmak i nerwy pozostaną.
Jeśli jednak nie jesteś dobrym, regularnym, perspektywicznym klientem, to nie odzyskasz nawet jednego dolara. Takie niestety są realia. W momencie, gdybyśmy wyłapali wadę podczas wizytacji na miejscu, to nie płacimy 70%, a dostawca musi wyprodukować towar od nowa.
Co się stanie z tym wadliwym towarem? Prawdopodobnie wcisną go komuś, kto nie sprawdzi towaru przed wysyłką…
Inny rodzaj inspekcji: kontrola załadunku
Niektórzy klienci zlecają kontrolę załadunku, jednak ten typ sprawdzenia robimy bardzo rzadko. Zazwyczaj wtedy, gdy podczas produkcji zdarzyły się błędy lub jeśli coś było nie tak podczas inspekcji towaru i produkowano go od nowa (co stosunkowo rzadko się zdarza, przy dobrym wyborze dostawcy i nadzorze nad zleceniem). W powyższym przypadku buteleczek, gdybyśmy wyłapali, że są wadliwe i gdyby dla nas je wyprodukowali od nowa, pojawilibyśmy się podczas załadunku. Wszystko po to, aby mieć pewność czy wadliwe kartony nie zawieruszyły razem z nowo wyprodukowanym towarem.
Czasami zlecenie dotyczy bardzo drogich towarów, jak na przykład maszyny za kilkaset tysięcy USD. Wtedy sprawdzamy sposób zabezpieczenia. Zdarza się, że sami kupujemy pasy zabezpieczające, żeby na nich nie oszczędzano kilkudziesięciu dolarów. Zdarzały się sytuacje, gdy klienci widząc zabezpieczenia wracali z informacją, że gdyby nie nasze dodatkowe pasy, to by przypłynął do nich stalowy złom warty np. 200.000 USD.

Mimo wszystko sprawdzenia przy ładowaniu wykonuje się sporadycznie. Towar po produkcji i akceptacji jest ładowany do kontenera. Nie zdarzyły nam się jeszcze sytuacje, w których został załadowany inny towar, niż na sprawdzeniu poprodukcyjnym. Może dlatego, że dobrze wybieramy dostawców.
Rekomendujemy inspekcję po produkcji, co jest u nas obligatoryjnym etapem. Dodatkowo, audyt fabryki przed wpłatą zaliczki, przy większych zleceniach.
Ale reagujemy na indywidualne wytyczne klientów. Jeśli to dla nich ważne, możemy przeprowadzić audyt nawet kilka razy w trakcie, po produkcji i w czasie załadunku.